niedziela, 31 maja 2020

"Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz"


            Wiele osób zapewne zna postać Frankensteina. W powszechnej świadomości owe nazwisko jest synonimiczne z wielkim, połatanym, szkaradnym i najczęściej zielonym potworem. Nie ma to nic wspólnego z materiałem źródłowym – Wiktor Frankenstein jest normalnym, choć bardzo ambitnym, młodym człowiekiem. „Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz” Mary Wollstonecraft Shelley to opowieść mocno różniąca się od filmowych adaptacji. Dzieło wydane zostało w 1818 roku, czyli w dobie romantyzmu. Utwór ten to bardziej powiastka filozoficzna z dosyć interesującą narracją niż zwyczajny horror, choć autorka napisała swoje opus magnum pod wpływem koszmaru, w którym jej zmarły syn powrócił do życia.

piątek, 29 maja 2020

Koniec wieku XXI (?)

Religia?... A więc idea równości to dzielenie ludzi na lepszych i gorszych.
Wiara?... Lecz w co wierzyć, gdy codzienny szum myśli zagłusza?

czwartek, 14 maja 2020

Raport - część 3

Pierwotnie potraktowałam samo objawienie z lekkim niedowierzaniem. Nie dlatego, że aż tak bardzo wierzyłam w bogów. Po prostu i tak byłam przekonana, że ludność osady prędzej czy później wróci w jakiś sposób do starego kultu. Cóż… Dopiero dzisiaj mogę powiedzieć, że po części miałam rację, a po części nie.

środa, 6 maja 2020

Raport - część 2


Hiellfsgaard było bogate w wiele unikatowych mitów. Mój osobisty faworyt to opowieść o wędrowcu na górze Hojberg. Jest to historia mężczyzny, który wyruszył na poszukiwanie lekarstwa dla swojej ciężko chorej żony, czekającej na niego w ubogiej chacie. Oczywiście żaden lekarz nie był w stanie jej pomóc, nawet modlitwy nie działały. Wierny mąż postanowił więc udać się do lokalnej wyroczni, która powiedziała mu, że „musi stać się bogiem”.

czwartek, 30 kwietnia 2020

Raport - część 1


„Idee?... Ależ lat już minęły tysiące,
A idee są zawsze tylko ideami”

~ Kazimierz Przerwa-Tetmajer


Bogowie opuścili Hiellfsgaard, a przynajmniej tak powszechnie głoszono. Ewentualnie tak naprawdę nigdy ich nie było, jak mówili inni. W każdym razie nie ma nic dziwnego w tym, że wydarzenia w wiosce potoczyły się tak, a nie inaczej.
             Owa idylliczna osada, znajdująca się w iście sielankowej, niezakłócanej przez cywilizację okolicy, liczyła niewiele ponad tysiąc mieszkańców, z czego część figurowała jedynie w formie nazwiska w starej, zakurzonej księdze, zawierającej spis godności wszystkich mieszkańców. W rzeczywistości cała gromadka zmieściłaby się w przeciętnej wielkości sali gimnastycznej czy na zwykłym boisku.