Pierwotnie
potraktowałam samo objawienie z lekkim niedowierzaniem. Nie dlatego, że aż tak
bardzo wierzyłam w bogów. Po prostu i tak byłam przekonana, że ludność osady
prędzej czy później wróci w jakiś sposób do starego kultu. Cóż… Dopiero dzisiaj
mogę powiedzieć, że po części miałam rację, a po części nie.
Dawna forma
kultu, jak na razie, nie odrodziła się, zaobserwowałam raczej powstawanie przeciwnych poglądów. Narodziły się całkowicie nowe wierzenia
i ugrupowania, jak na przykład Towarzystwo Przyjaciół Porozumienia. To, co
najbardziej mnie zdziwiło, to było właśnie utworzenie odmiennego podziału na
frakcje. Spodziewałam się, że kapłani połączeni z myśliwymi spróbują zdławić
nowe idee. Przypuszczałam, że być może część z nich się odłączy i będzie
głosiła własne poglądy, ale tylko część, nieliczna część… Natomiast wygląda na
to, że podział jest znacznie poważniejszy i mniej spodziewany.
Tradycjonaliści
składają się z garstki myśliwych, adeptów kapłaństwa i może dwóch czy trzech
dawnych członków starszyzny. Ostatnio dołączyło tam również kilku panów i kmieci.
Aktualnie przewodzi nimi urzędnik, który jako jedyny ze swojej frakcji pozostał
przy starej wierze. Grupka ta została wyparta ze świątyni i w tym momencie
okupują ołtarz „Trzech bóstw”. Z tego co wiem, planują stworzyć tam fortecę, z
której mogliby urządzać wypady i ataki na inne stowarzyszenia. Wydaje mi się
jednak, że nie przetrwają długo. Między innymi dlatego, że większość pozostałych
frakcji uważa ich za wrogów numer jeden, a oni sami są na tyle słabi, że nie
zdołają odeprzeć żadnego zbiorowego ataku. Dodatkowo część Tradycjonalistów to
jedne z najbardziej zmiennych osób, jakie znam, więc myślę, że w chwili
słabości opuszczą oni pole walki i chyłkiem przyłączą się do innego ugrupowania.
Molochiści
to z kolei najbardziej niszczycielska frakcja, gotowa zburzyć wszystko na
swojej drodze. W dawnych czasach, jeszcze sprzed rewelacji, istniały
podejrzenia, że niektórzy członkowie naszej społeczności są tajnymi sługami
Molocha. Jeśli znaleziono jakiś dowód obciążający, to takiego zdrajcę skazywano
na banicję, tylko w paru przypadkach wydano wyroki śmierci. Teraz część z nich
powróciła z wyginania, szukając zemsty na swoich oprawcach i dawnych sąsiadach.
Najczęściej polują oni na byłych myśliwych i na starych kapłanów, których
postrzegają jako wyznawców i adwokatów słabych bogów. Niedawno dołączyła do
nich część niezadowolonych panów, głównie tych popierających poprzednio urzędników,
jak również jeden urzędnik we własnej osobie, który postanowił stworzyć podwaliny
nowej wiary. Aktualnie nieznana jest ich siedziba, słyszałam natomiast, że w
lesie powstają „ołtarze Molocha”. Sama jednak nie mam odwagi, aby zapuszczać
się tak daleko od osady i szukać tam prawdy.
Katastrofiści
– kolejne stowarzyszenie. Wierzą, że nadchodzą czasy ostateczne, że bogowie
mają niedługo zejść z góry Hojberg i zetrzeć z powierzchni świata całą
nieprawość i zło. Wierzą, że jest to ostatnia możliwość, aby odpokutować za swoje
winy, ostatnia możliwość, aby zostać rozgrzeszonym przed śmiercią. Część z nich
uważa nawet, że wojna już się rozpoczęła i muszą pokonać innych, aby udowodnić
w ten sposób bogom swoją wartość. Każdy może do nich dołączyć. Ale jeśli ktoś
stanie im na drodze, nieważne czy Tradycjonalista, czy Farmista – zostanie uznany
za zwolennika Ciemności. Katastrofiści to niezbyt duża, aczkolwiek silna i
samowystarczalna grupka, która ma szansę potężnie się rozrosnąć i zaprowadzić
nowy ład. Ich siła pochodzi od łowców, którzy bardzo chętnie zrzeszyli się z tą
grupą. Nie ma też w takim razie nic dziwnego w tym, że ich główna siedziba
znajduje się przy chatach i ogniskach myśliwskich.
Ogólna
Popularna Frakcja Kmieci i Panów, potocznie zwana Farmistami, to ruch zapoczątkowany,
podobnie jak każdy inny, przez młodych uczonych. To ugrupowanie, zgodnie
z nazwą, zrzesza chłopów i panów (głównie tych skupionych dawniej wokół
inteligencji). Frakcja ta ma spory potencjał i duże ambicje, ale brakuje jej
pomysłu, co uczynić po uporaniu się z wrogami. Na chwilę obecną Farmiści
zakazali jednak jakichkolwiek debat na ten temat aż do czasu, gdy wygrają. Zaoferowali
oni, że zniosą przywileje kapłanów i ukrócą samowolę łowiecką, lecz, zapytani o
szczegóły, nie byli w stanie nic odpowiedzieć. Farmiści, jak sama nazwa
wskazuje, siedzibę mają niedaleko naszej, niegdyś wspólnej farmy i stamtąd
właśnie wydają coraz to nowsze edykty i postanowienia, niczego jednak w
nich nie precyzując.
Towarzystwo
Przyjaciół Porozumienia początkowo współpracowało z Farmistami, jednakże
wskutek pewnego rozdziału, jak i przez pogardliwy ich stosunek wobec kmieci, TPP
zerwało sojusz i przeprowadziło szturm na budynek administracji. Ta grupka nie
jest jeszcze specjalnie silna, ale po odparciu ataku Dekadentystów zaczęła
zyskiwać na poparciu, zwłaszcza wśród kapłanów i uczonych, ale także wśród
myśliwych. Kmiecie jednak nie uczestniczą w rozmowach z nimi, gdyż większość z
nich popiera całym sercem OPFKP. Towarzystwo Przyjaciół Porozumienia głosi, że wszyscy
ludzie zostali stworzeni wolnymi, ale
równocześnie zachowuje się protekcjonalnie w stosunku do „niefortunnych
istot”, czyli biedniejszych chłopów. Takie podejście TPP wywołuje spory
sprzeciw wśród kmieciów, którzy nie darzą tego ugrupowania ciepłymi uczuciami.
Ich gniew, choć lekceważony, może być niebezpieczny i może doprowadzić do zguby
Towarzystwa.
Praktycjonaliści
zakładają natomiast, że obecny kryzys nie jest niczym poważnym, że należy
zachować spokój i najlepiej żyć tak, jak kiedyś. Na pytanie, co robić, gdy nie
ma już bogów, odpowiadają, że każdy powinien sam znaleźć sens życia i że
wewnętrzną harmonię można osiągnąć poprzez wyzwolenie się ze smutku. Mają bardzo
praktyczne podejście do życia. Na tyle praktyczne, że można by ich wręcz uznać
za bezduszne automaty, które nie robią nic innego tylko obliczają w głowach
najlepszy możliwy wynik. Do tej grupy można zaliczyć każdego, od starego
urzędnika, który nie przejął się wybuchem zamieszek, poprzez chłopa, który dalej
spokojnie uprawia swoje pole, aż po młodziusieńkiego uczonego, nadal szukającego
„idealnej” solucji. W zasadzie nie jest to formalna frakcja i dlatego też nie ma
ona żadnej siedziby.
Zagładowcy
mają zupełnie przeciwne podejście. To ludzie, którzy całkowicie stracili
nadzieję. Część już zdążyła popełnić samobójstwo, inni natomiast wciąż
zastanawiają się, co właściwie jest po drugiej stronie. Podobnie jak
Praktycjonaliści, to również nie jest żadne formalne stowarzyszenie. Zagładowcy
to raczej zbiór ogólnych tendencji, pojawiających się wśród ludności
Hiellfsgaardu. Ciężko zatem określić ich aktualną liczbę – naprzemiennie spada
ona, by potem znowu wzrosnąć, lecz ja i tak myślę, że jest to grupa przejściowa.
Na
sam koniec zostawiłam największą i najdziwniejszą frakcję – Dekadentystów.
Uznali oni, że wraz ze „śmiercią bogów” umarły także stare obyczaje.
Starszyzna, myśliwi, panowie – wszyscy członkowie tego stronnictwa stwierdzili,
że skoro są wolni, skoro nie ma już nikogo nad nimi, a ich dawne życie straciło
sens, to mogą łamać wszelkie stare prawa. Przecież i tak nigdy nie zostaną
ukarani. Do tej pory zorganizowali już dwie orgie i zdesakralizowali
świątynię, gdzie jeszcze niedawno składali ofiary. Niszczą oni wszystko, co ma
związek z przeszłością. Momentami bardziej przypominają zwierzęta niż ludzi.
Gdyby nie to, że całkowicie odrzucają wszelkie aspekty wiary i wszelkie rodzaje
religii, to można by ich pomylić z Molochistami. Ci ostatni jednak czczą
„upadłych bogów” i to ich odróżnia.
Dekadentyści
opanowali główną część wsi wraz z targowiskiem i świątynią i jak na razie
wydają się dominującym ugrupowaniem. Według mnie będą jednak musieli prędzej
czy później pójść na pewne ustępstwa i przywrócić część starych zasad, jeżeli
pragną utrzymać swoją pozycję. Dostałam propozycję dołączenia do ich
dziwacznego kultu, że się tak o nim wyrażę, ale nie skorzystałam z oferty. Dekadentyści
są gotowi przyjąć każdego, niezależnie od jego poprzedniej przynależności, co
prawdopodobnie jest ich największą zaletą.
Zapytacie:
a jak wiadomość o wyparowaniu bogów
przyjęły Wyrzutki? Cóż, bardzo prosto, choć dosyć niecodziennie. Zorganizowały
wypad do wioski, ale tylko po to, aby wykpić naszą dawną wiarę i nas przy
okazji. I tyle. Prawdopodobnie, zresztą podobnie jak ja, nawet nie wiedzieli,
dlaczego bogowie nas opuścili. Część z nich dołączyła potem do Dekadentystów
albo do Molochistów. Tylko garstka postanowiła poprzeć OPF-coś-tam
i aktualnie stanowią bardziej radykalne ramię tego stowarzyszenia.
W
skrócie sytuacja jest następująca: stary świat jest poważnie zagrożony, a jego
przyszłość rozstrzygnie się w okopach. Fanatycy religijni zajęli obrzeża osady
i zamierzają bez wytchnienia nękać pozostałe frakcje. Schizma w obozie
Farmistów i Porozumieniowców znacząco osłabiła obydwie grupy, ci pierwsi
mają jednak większą szansę na przetrwanie. Moja aktualna prognoza? Dekadentyści
będą wciąż rosnąć w siłę, podczas gdy reszta ekstremistów powybija siebie
nawzajem. Mam jednak nadzieję, że Towarzystwo Przyjaciół nawiąże współpracę ideową
z Dekadentystami bądź Praktycjonalistami, jeżeli ci wreszcie zjednoczą się w
formalne stowarzyszenie.
Wspomniałam wcześniej o moim bracie. Cóż, istnieje bowiem jeszcze jedna, dosyć nieliczna grupa, do której należy i on i ja. Wybraliśmy jeszcze inną opcję niż te wyżej wymienione. Nie będę jej jednakże opisywała, bo nie po co. Nic nas ze sobą nie łączy, w rzeczywistości nawet nie można nazwać nas grupą, gdyż nie utrzymujemy ze sobą żadnego kontaktu. Po porostu jesteśmy neturalni. Do czasu aż obierzemy jedną ze stron.
Wspomniałam wcześniej o moim bracie. Cóż, istnieje bowiem jeszcze jedna, dosyć nieliczna grupa, do której należy i on i ja. Wybraliśmy jeszcze inną opcję niż te wyżej wymienione. Nie będę jej jednakże opisywała, bo nie po co. Nic nas ze sobą nie łączy, w rzeczywistości nawet nie można nazwać nas grupą, gdyż nie utrzymujemy ze sobą żadnego kontaktu. Po porostu jesteśmy neturalni. Do czasu aż obierzemy jedną ze stron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz