W pierwszym
kręgu piekła znajduje się coraz mniej ludzi. Z każdym rokiem pojawia się ich
coraz mniejsza liczba, więc myślę, że kiedyś będę mogła zamknąć ten krąg i unicestwić
wszystkie dusze, które się w nim znajdują. W tym kręgu nic się nie zmienia. Nie
wprowadzam nic nowego ani nie odbieram niczego. Ból związany z tym piekłem
jest, rzecz jasna, ciągle ten sam i obawiam się, że część osób mogła się nawet
do niego przyzwyczaić. Miejmy nadzieję, że tak nie jest, bo to odbiera całą
zabawę. Uważam ten krąg, pomimo jego prostoty, za całkiem udany. Nic się w nim
nie zmienia. Nikt się nie zmienia. Zatem osadzonym powinno się to podobać.
Wchodząc w drugi
krąg widzimy zgoła odmienną sytuację. Owa część piekła należy do największych.
Składa się z wielu budynków partyjnych i samorządowych, siedzib prasy i
licznych organizacji. Nie sposób policzyć osób, które tutaj urzędują i
mieszkają. Każdy ma niepisany obowiązek dołączyć do przynajmniej jednej partii
i pięciu organizacji, subskrybować co najmniej trzy różne gazety, które tylko
podsycają jego poglądy oraz uczestniczyć w dwudziestu wiecach, paradach i
strajkach tygodniowo. Jednostki nie podporządkowujące się tej zasadzie zostają uznane
za winne i skazane na śmierć przez utopienie, tylko po to, aby znowu narodzić
się i uczestniczyć od nowa w tym procesie.
Najciekawszą
rzeczą, charakterystyczną tylko dla tego kręgu, jest wiara skazanych, że mogą
coś osiągnąć. Nie są, rzecz jasna, świadomi tego, że są w piekle, jednakże ich
próby wprowadzenia zmian bądź reform dodają temu miejscu coś... pozytywnego. Ta
część to równocześnie najbardziej dynamiczna sfera piekła. Często mają tu
miejsce rewolucje, zamachy stanu, obalenia monarchii, restauracje monarchii, a
upadłe poglądy znowu zyskują poparcie. Ogólnie panuje tutaj chaos przykryty
warstewką spokoju, uprzejmości, fałszywych uśmieszków i sennych idei. Pomimo
tych wielu zmian, nic się tu nie zmienia – niektórzy mówią o nieuchronnej
klęsce, która nigdy nie nadchodzi, inni, że niedługo nastąpi poprawa, co także
jest nieprawdą. Widmo zagłady wciąż wisi nad miastem – ani się nie przybliża,
ani nie oddala.
Trzeci krąg...
hmm, co można o nim powiedzieć? Aha, już wiem! Jesteśmy w ⅓ do naszego celu – dziewiątego
kręgu. Ale zakładam, że nie jest to informacja, której oczekiwaliście, drodzy
państwo, dlatego pozwólcie, że teraz właściwie opiszę tę istną porażkę, którą
jest trzeci krąg. Dlaczego porażkę? Cóż, piekło, jak można się domyślić, nie
powinno dostarczać ludziom radości, szczęścia i tak dalej, prawda? No więc, ten
obszar nie spełnia tych warunków. Nie wińcie mnie, chciałam zrobić go jak
najgorszym, ale...
„Środek”
trzeciego kręgu to nieskończenie wielki salon, który posiada ogromną ilość
drzwi, prowadzących do każdego miejsca, jakie tylko potraficie sobie wyobrazić.
W praktyce samo istnienie tego miejsca łamie przynajmniej parę podstawowych
zasad fizyki i takich tam. Są regiony, w których jest ciepło, wręcz gorąco,
znajdują się tam wulkany i ziejące pustką pustynie. Gdzie indziej znaleźć można
jeszcze nieroztopione lodowce (roztopione też są) lub dżungle pełne
najokropniejszych owadów. W tym kręgu wszystko jest po prostu bez ładu i
składu. Już samo to powinno być horrorem, ale, o dziwo, dla jego mieszkańców
nie jest.
Kara tego piekła
polega na niepohamowanym hedonizmie. Każdy z każdym może i uprawia wszelakie
rodzaje miłości (wliczając tę, w której jedna ze stron nie wyraża zgody) i robi
to gdzie tylko się da. To tutaj powstają najdziwniejsze fetysze, najnowsze
narkotyki, najokropniejsze alkohole. Brzmi paskudnie, co nie? No właśnie dla
mieszkańców nie. Codzienne orgie z czymkolwiek się da, żywym albo martwym
(duchowo oczywiście, są w końcu w piekle, więc nie umrą znowu!) są tu na
porządku dziennym. Sodoma i Gomora 2.0. Myślałam, że ludzie nie zapomną tak
łatwo zasad moralnych i będą choć trochę zgorszeni, jednak zazwyczaj
ulegają po trzech dniach, rzucając się w wir rozpusty. I tak oto abstynenci
zamieniają się w alkoholików, moraliści w gwałcicieli, a narkomani w jeszcze
większych narkomanów. Ten krąg miał być karą, miał pokazać ludziom ich słabość,
ale trudno oczekiwać od zwierząt, że to zauważą. Pomimo to nie zamykamy tego
piekła, jednak dobrze pasuje do całości.
Czwarte piekło,
czyli tak zwane piekło stereotypów, to najbardziej typowa dziura, jaką możecie
sobie wyobrazić. Tak, są tutaj strażnicy w kolorze jaskrawej czerwieni, tak,
mają widełki i różki i tak, wszędzie pulsuje lawa albo magma, nie wiem
dokładnie. W każdym razie cuchnie tu siarką i wszędzie słychać agonalne odgłosy.
Takie typowe zaświaty. Przynajmniej nie musimy tłumaczyć cierpiętnikowi, gdzie
się znalazł.
No dobrze, ale
dlaczego nazywamy to piekłem stereotypów? No cóż, jest to bowiem piekło, w którym wszystko jest
do bólu przewidywalne. Jednakże, wbrew temu, co teraz powiedziałam, powód, jak i sam przebieg katorgi, już nie
należy do najbardziej oczywistych. Mamy tutaj zaprezentowane ciekawe zjawisko.
Nasze diabełki zwracają się do zesłańców w najbardziej stereotypowy sposób,
karzą ich również typowo, czyli, wiecie, trzymają ich w kotle nad ogniem,
itp. Dodatkowo każda osoba, która tutaj
trafia, zostaje poddana psychicznej torturze. Polega ona na wpajaniu skazańcowi
cały czas, jaki powinien być, a nie jest, co oczywiście źle oddziałuje na
zdrowie nieszczęśnika. Wmawia mu się, jakie są jego naturalne potrzeby i
naturalne zachowanie, oczywiście posługując się przy tym faktami i innymi
podobnymi rzeczami, by to wszystko uwiarygodnić.
Zazwyczaj ludzie
prędko się załamują, nie mogąc znieść presji otoczenia i próbują opuścić to
piekło jak najszybciej. Bo, owszem, jest taka możliwość. Trzeba spełnić
wszystkie oczekiwania i dopasować się do wszystkich komentarzy, trzeba
stać się takim, jakim diabełki chcą, żebyś był. Spora część osób podołała temu
zadaniu i w nagrodę awansowała dalej – teraz sami nękają innych, jednocześnie
będąc wciąż poniżanymi przez wyżej postawione diabełki. Kiedy osiągną szczyt
hierarchii, mogą opuścić piekło, jednakże mało kto się wówczas na to decyduje.
Piekło to
odbiera osobie wolną wolą, przez co zostaje ona pozbawiona jakiejkolwiek
osobowości. Staje się gliną, a diabełki formują z niej dowolne kształty.
Całkiem ciekawy chwyt w tym procesie stosują nieco bardziej znudzone
dusze, które zdołały awansować wyżej. Otóż, najpierw wmawiają nieszczęśnikowi
określony tryb zachowania, a robią to tylko po to, aby za jakiś czas wprowadzić
nowy stereotyp, do którego cierpiący musi się przystosować. Tak więc, jak sami
widzicie, czwarty krąg jest miejscem pełnym zabawy i cierpienia!
O matko, to już
piąty krąg. Nie do końca moje dziecko, pozwoliłam sobie bowiem zapożyczyć
pomysł na niego od naszych wschodnich ziomków. Pierwotnie nie podobał mi się
ten krąg, dopiero z czasem zaczęłam pałać do niego większą sympatią. Pilnowanie
tego piekła należy do jednego z najprzyjemniejszych zajęć, gdyż nie muszę nic
robić, potępieńcy sami mnie wyręczają. No dobrze, ale może przejdźmy do opisu
samego kręgu, bo przecież moja opinia nie jest tutaj najważniejsza.
A
więc! Piąty krąg znajduje się w wielkiej dziurze, która jest wypełniona przeróżnymi
istotkami, grzybami i wszystkim tym, co najgorsze. Ogólnie syf, kiła i mogiła.
Paskudne miejsce. Paskudniejsi mogą być tylko mieszkańcy tego piekiełka. W
większości są to osoby, które gonią za sławą i dobrem ziemskim lub po prostu są
troszkę nazbyt wredne i nazbyt
ambitne. Z każdą nową osobą krąg robi się coraz głębszy, więc wybaczcie, ale
zgubiłam się w pierwszym tysiącu kilometrów. W każdym razie końca nie widać.
Warto jednak podkreślić, że z tego kręgu można się wydostać, lecz nie jest to
takie proste.
Widzicie,
nie tylko głębokość się zwiększa. Wraz z nią rośnie również nierozerwalna
pajęcza nić, po której dniem i nocą wspinają się kolejni śmiałkowie. Początkowo
bałam się, że wszyscy uciekną z tego piekła i zostanę obalona, więc
wprowadziłam system „łapówek”. Każdy kto strąci wspinacza, zajmuje jego
pozycję! Nie zawsze, rzecz jasna. Właściwie tylko w określonych sytuacjach,
które opisałam w kodeksie, który chyba zaginął, więc niestety nie mogę wam
przywołać dokładnych punktów. Zresztą komisja (złożona z potępieńców), która to
ustala i zatwierdza i tak bardzo rzadko zgadza się na zamianę miejsc. Na
szczęście osadzeni nie muszą o tym wiedzieć.
W
tym kręgu powstała dosyć ciekawa społeczność. Na wyższych piętrach sieci
niektórym udało się zbudować małe platformy, z których próbują się dalej
wspinać i zrzucać innych. Pojawiają się też od czasu do czasu altruistyczne i
wyzwoleńcze grupki, lecz dosyć szybko tracą one na znaczeniu. Co ciekawe jednak,
jak się okazuje, każdy boi się samego dna piekła i zrobi wszystko, by nigdy tam
nie wrócić. Wobec tego niektórzy, z obawy przed strąceniem, wytworzyli nawet
całe społeczności na wyższych szczeblach, do których nikt nowy nie ma wstępu.
Na
samym dnie znajdują się osoby, które porzuciły wszelaką nadzieję lub też osoby
znienawidzone przez wszystkich. Niekiedy trafiają tam ludzie z najwyższych
pięter. Próbują wspiąć się z powrotem, lecz teraz są spychani przez tych,
którzy niegdyś sami zostali przez nich strąceni. I tak trwa ta maszyna,
która się nigdy nie zatrzyma! Raz czy dwa zdarzyło się, że ktoś uciekł, co
tylko spowodowało zwiększenie rywalizacji i zachęciło tym samym wszystkich do
ponownego spróbowania swoich sił.
Szósty
krąg jest w pewnym sensie powieleniem poprzednich piekieł, może tylko
z wyjątkiem trzeciego, ponieważ tamto nie wypaliło. Po prostu sporej
części skazańców nie miałam gdzie umieścić, więc stwierdziłam, że szóści,
bezprzydziałowcy, mogą mieć własną reprezentację. Krąg trudno było stworzyć,
ale w końcu się udało… Czy jest dobry? Hmm… Jest kilka rzeczy, które chciałabym
poprawić. Aktualnie nie mam jednak pomysłu, co jeszcze moglibyśmy dodać czy
zmienić, aby nadać temu piekłu lepszą osobowość.
To
jest krąg, w którym całość rozgrywa się w sądzie. W zasadzie to w parunastuset
tysiącach sądów, ale mniejsza o to. Od każdego wyroku jest odwołanie, które
można składać dowolną ilość razy, ale póki co jeszcze nikogo nie uznano za
niewinnego. Trudno było mi ułożyć dobrą definicję tego kręgu, a ta gotowa to
bardzo nudna i bardzo długa bzdura. Tak więc, zademonstruję wam po trzy
przykłady i ładne je omówię, żebyśmy nie umarli z nudów, dobrze?
A
zatem… Oskarżyciel to kobieta, która pomimo dużej chęci do pracy, dużej ilości
wolnego czasu i nawet, powiedzmy, talentu nie jest w stanie nic napisać.
Tak ciężko jej to przychodzi, że załatwianie odwołania u niej zajmuje naprawdę
dużo czasu, a już szczególnie wtedy, kiedy chce popisać się swoimi
artystycznymi zdolnościami. Każdy, kto musi mieć z nią jakiś kontakt,
przechodzi prawdziwe męczarnie i zwija się w metafizycznym bólu, nie mogąc się
od niego uwolnić, pomimo, że tak naprawdę nic mu nie dolega.
Sędzia
natomiast to mężczyzna, dosyć wiekowy zresztą. On ma talent i ma chęć do pracy,
ale nie posiada z kolei czasu. Każda rozprawa z nim wygląda tak, że kuśtykając
wypowiada parę słów, wydaje szybki wyrok, a następnie pędzi do kolejnej sali,
by znów z niej wybiec. Z nim też nie można nic załatwić, bo zawsze brakuje mu
czasu, żeby odnieść się do zarzutów. Czasami zdarza się jednak, że ma
luźniejszy grafik, a wtedy rozprawa przebiegają z korzyścią dla oskarżonego.
Obrońca
to kobieta, której, zgodnie z regułą, nic się nie chce, pomimo że umie i że ma
czas. Byłaby naprawdę dobrym adwokatem, gdyby nie fakt, że często siedzi
w łóżku, marnując czas na czytanie w kółko tego samego komiksu lub na zbyt
dokładne malowanie paznokci u nóg. Tak mniej więcej prezentują się wszyscy
prawnicy w tym dziwacznym piekle. Wylosowanie wszystkich trzech na procesie
jest praktycznie niemożliwe, ale jeśli tak by się stało, to niech siła wyższa
się zlituje nad nieszczęśnikiem.
I
tak oto wygląda szósty krąg. Wiem, że dosyć to chaotyczne, ale poczekajcie do
ósmego! W skrócie, krąg szósty jest perfekcyjnie niedziałającą instytucją. Jednakże mam nadzieję, że niektórzy
dostrzegli ukryte dno tego piekła. Ja sama mogę powiedzieć, że przeżyłam je nie
raz i nie raz jeszcze przeżyję.
Zbliżamy się
pomalutku do końca, ale przed nami jeszcze dwa kręgi nim dobijemy do dna. Ten i
następny należą do ludzi, których nie tyle nienawidzę, co raczej żywię do nich
mało przyjazne uczucia. Pogardę, na przykład. Ci z siódemki mają nieco lepszy
żywot, gdyż są za głupi, by zdać sobie sprawę ze swojej własnej nędzy, ale to nieistotne.
Ten krąg przypomina nieco lata pięćdziesiąte z uniwersum, w którym owe lata
były wyjątkowo cukierkowe, nudne, nijakie i fałszywe na dodatek. Mam
nadzieję, że nie czyta tego nikt, kto aktualnie żyje w tym okresie, bo naprawdę
nie próbuję nikogo obrazić. Zresztą i tak pewnie zrobiłam to podświadomie
gdzieś wcześniej.
Zacznijmy
od osadzonych. Są to najnudniejsi, najbardziej pozbawieni ambicji ludzie,
jakich można sobie wyobrazić. Niestety ta rasa nigdy nie wymrze. Nie mają oni
żadnych zainteresowań, więc nie spodziewaj się w tym kręgu bibliotek czy kasyn.
Może gdzieniegdzie znajdzie się kino, które puszcza te same gnioty za gniotami,
pozbawione wszelakich otoczek artystycznych „komedie”, czasami w dodatku tylko
romantyczne. Typowe życie takiego mieszkańca to wstanie rano, to samo
śniadanie, ta sama praca, ten sam z 10 „przypadków”, czyli losowych zdarzeń,
które przeżywają codziennie mieszkańcy tego piekła. A potem ta sama kolacja i
ten sam sen. Sen, w którym skazanym śni się dzień.
Tutaj
nie ma artystów. Wszystkie utalentowane dusze są w którymś z powyższych kręgów.
W tym nie znajdziesz nikogo z kim można by pogadać o czymś więcej niż tylko o
pogodzie. Czasami, bardziej dla zabawy, wrzucam tu kogoś z innego kręgu,
jednakże nawet on po pewnym czasie błaga mnie o powrót. Raz, w ramach
eksperymentu, wypuściłam parę filmów, które odbiegały od typowych dla tutejszych
kinomanów, lecz nie zainteresowały one nikogo bardziej niż poprzednie. Książki,
jeżeli ktokolwiek w ogóle zdołał przebrnąć przez parę pierwszych stron, również
nikogo nie zachwycały.
Kara
dla osób z tego kręgu, czyli dla tych, którzy nie są wytrawnymi czytelnikami i
lubią mieć wszystko napisane wprost polega na ciągłym powtarzaniu każdej
rzeczy. Na wiecznej stagnacji. Nic się tu nigdy nie zmienia, życie skazanych
nie jest ani szczęśliwe, ani nieszczęśliwe. Nikt tu tak naprawdę nie ma wolnej
woli i gdyby ktoś spróbował wystąpić z szeregu bezmózgich obywateli, co nigdy
się nie przytrafiło, cała społeczność prawdopodobnie obróciłaby się przeciw
niemu. Tak więc, gdybym umieściła wyjście z tego piekła, nikt by prawdopodobnie
z niego nie skorzystał. Zresztą, czy ja przypadkiem nie umieściłam tu jakiegoś?
Cóż, pamięć zawodzi. Muszę zacząć to spisywać, bo inaczej całkowicie się
pogubię.
A
no właśnie, teraz dopiero sobie przypomniałam. Istnieje tutaj instytucja
szkoły, do której uczęszczają młodsze, nieutalentowane i nudne osobniki. Sama
szkoła wpaja to, co oczywiście jest najbardziej cenione w tej społeczności,
czyli posłuszeństwo i przyzwyczajenie. Raczej nikt się tutaj nie buntuje, więc
kadra nauczycielska ma zapewniony względny spokój. Właściwie to ta szkoła nawet
nie była moim pomysłem. Stanowi ona jeden z wymysłów tutejszych mieszkańców, bo
przecież ich dzieci „muszą się gdzieś kształcić”. Przez dłuższy czas potępieńcy
gadali tylko o tym i szczerze mówiąc, miałam już dość, więc dałam im ten
budynek. Kadra sama się znalazła, program też oni wymyślili, więc można by
nawet powiedzieć, że jest to jakiś przejaw kreatywności, gdyby tylko nie
potworna powtarzalność i nuda tego miejsca.
Przechodząc
dalej… Ten krąg realizuje pewną filozofię, którą niektórzy czytelnicy być może
już zrozumieli. Jeżeli nie, to nie martwcie się, zobrazuję wam te idee na paru
przykładach i myślę, że wówczas będziecie już wiedzieli, co mam na myśli.
Otóż Bob jest pracownikiem firmy ubezpieczeniowej, która jest kompletnie
bezużyteczna, gdyż nigdy nie zdarzył się tutaj żaden wypadek. Ów Bob jest
troszeczkę bardziej niezależny niż reszta obywateli, lecz jeśli spotka swoją
uroczą, starszą sąsiadkę, nigdy jej nie spławi i będzie ciągnął pełne werwy
przepowiednie na temat pogody, pomimo że nie ma na to żadnej ochoty. Dodam
jeszcze, że staruszka ma bardzo niewinny wygląd, a Bob ukończył szkołę
w miasteczku.
Zamieńmy
Boba na Karen. Karen, pomimo że wycieńczona po pracy w urzędzie, w którym nic
się nie załatwia, zawsze znajdzie czas, żeby pobawić się z dosyć brzydkim i z
dosyć głupim dzieckiem sąsiadów. I ona, podobnie jak Bob, nie ma na to żadnej
ochoty. Dlaczego więc to robi? Cóż, ona co prawda nie ukończyła szkoły, ale
przeszła kurs prowadzony przez tę placówkę. Rodzice tego dziecka nie należą do
typu uroczych staruszków, nie należą do uroczych w ogóle. Pan John jest dosyć
gruby, zaś pani Joan zbyt chuda. Żadne z nich nie ma ani krzty uroku
osobistego czy choćby odrobiny charyzmy. Więc czemu Karen to robi? Mam
nadzieję, że będziecie się nad tym zastanawiać, kiedy będziemy odbywać wędrówkę
po przedostatnim kręgu.
Zatem
oto ósmy krąg, w którym nie ma już nic wartościowego. I kiedy poprzedni miał
wartość zerową, ten ma po prostu ujemną. Nieudacznik z siódmego nie udaje, że
jest kimś, kim nie jest, co stanowi największe przeciwieństwo tego z ósemki. I
właśnie to, drogi czytelniku, czyni go znacznie gorszym w moich oczach. Do tego
miejsca trafiają przede wszystkim hipokryci, snobi i różni „wielcy
artyści”, których sława na Ziemi była jednym wielkim nieporozumieniem. Nie
mówię o ludziach, którzy po prostu nie umieją pisać – ci są znacznie mniej
szkodliwi od tych, którzy wykorzystują sztukę i plagiatują innych twórców tylko
po to, by osiągnąć sławę i pieniądze. Wybaczcie, że się lekko zapędziłam, ale
po prostu wyjątkowo nie lubię ludzi, którzy się tutaj znajdują.
Piekło
hipokrytów wygląda następująco: każdy skazaniec jest zamknięty w labiryncie,
który, w przeciwieństwie do innych piekieł, nie ma wyjścia. Skazańcy jednak
nie mają o tym pojęcia. A więc, żeby się „wydostać”, muszą ze sobą
współpracować. Inaczej nie mogliby się w ogóle ruszać. Po prostu. Natomiast
każda sugestia, nawet jeżeli intencja nadawcy była szczera i dobroduszna,
nigdy nie może zostać właściwie zrozumiana i wykonana – odbiorca zostaje
zmuszony do zrobienie sprzecznego ruchu. I tak dzień i noc, ścigani przez
harpie, minotaury, centaury i inne mitologiczne stworzenia nigdy nie wyjdą
z labiryntu.
Snobi
natomiast cierpią w inny sposób. Wszyscy zostali zamknięci w małych salonikach,
gdzie znajdują się, wymieniani rotacyjnie, ludzie z siódemki. Próba
jakiejkolwiek konwersacji nigdy nie wychodzi, a snob jest wiecznie
sfrustrowany, nie mogąc popisać się przed nikim swoją „wiedzą”. Czasami
wprowadzam tam osoby, które rzeczywiście posiadają spory zasób wiadomości.
Robię to tylko po to, aby mogły one ponaśmiewać się ze snoba, który nie przeczytał
ani nie obejrzał większości rzeczy wymienionych w konwersacji, choć nazywa się
ich wielkim fanem i znawcą. To piekiełko przypomina trochę siódme poprzez swoją
powtarzalność, jednakże tutaj ta monotonność wywołuje poczucie wstydu, złości i
wszelakich innych negatywnych emocji.
A
co z tymi „wielkimi” artystami? Cóż, nie wymienię nazwisk, bo większość z tych
osób i tak została już zapomniana, a ja nie chcę ich znowu przypominać.
Wielkość kary zależy od „wielkości” pisarza, aktora, scenarzysty, itp. Im mniej
znany, tym lepiej (bądź gorzej), zależy jak na to patrzeć. Bowiem im bardziej
rozpoznawalny za życia był dany twórca, tym ostrzejsza i bardziej surowa będzie
jego krytyka po śmierci. Każde słowo, które napisał zostanie negatywnie
ocenione. Każda rola, jaką zagrał, zostanie zmieszana z błotem. Każda myśl
zostanie wyśmiana i odrzucona przez tę samą ilość osób, która wcześniej
przyznawała mu rację. A przynajmniej tak może wyglądać to piekło.
Tak,
proszę państwa, nie wiem jak wygląda ten krąg. To były moje życzenia, które, mam
nadzieję, udało się urzeczywistnić. Krąg ósmy, przynajmniej taki, jaki znam,
znajduje się w pustce, gdzie nie ma absolutnie nic. Dobiegają z niego
tylko głosy i muzyka, czasem mignie nam przed oczami jakiś niewyraźny obraz,
przedstawiający domniemanych mieszkańców ósmego kręgu. Dominują w nim
beztalencia, chociaż spotkamy też snobów-krytyków i mówców-hipokrytów. Mam
nadzieję, że ich kara jest bolesna i że to, co powiedziałam wyżej, to
rzeczywisty obraz rzeczy, gdyż tego rodzaju skazańców nie ma w żadnym innym
kręgu. A nie chciałabym, żeby ominęło ich piekło.
Dobrze,
liczę na to, że wiecie, co chciałam przez to powiedzieć. Bo widzicie, bardzo
trudno jest powiedzieć cokolwiek na ten temat. BARDZO trudno. Można by nawet
rzec, że nie da się. Jak wspomniałam, w ósmym kręgu nie ma już nic. Naprawdę
nic wartościowego. A jednocześnie jest. Jest kara, podobnie jak i
zbrodnia. Chciałabym powiedzieć wprost o co mi chodzi, ale jest to BARDZO,
BARDZO trudne. Uwierzcie mi. Gdybyście byli w tej sytuacji co ja, to zrozumielibyście.
Wiem,
że to jest bardzo chaotyczne, ale nie umiem inaczej. Znaczy umiem. Ale nie coś i to jest to słowo, którego nie coś powiedzieć. Jak tego nie
zrozumiecie, to już nie wiem co robić. Dlatego ta wiadomość jest moją prośbą, bo tylko dzięki temu
zrozumiecie, o co chodzi z kręgiem ósmym. Chociaż nawet wtedy nie wiem, czy
będzie to zrozumiałe. Ósme piekło to bez wątpienia najbardziej diaboliczny i
najlepiej przygotowany krąg ze wszystkich, gdyż dotyka osób, których nawet w
nim nie ma.
Na
zakończenie tego już lekko przydługiego opisu kręgu ósmego chciałabym was
bardzo zachęcić, abyście czytali dużo literatury z wyższej półki. Spokojnie,
nie zamieni was to w snobów, o to nie musicie się martwić. Po prostu uważam, że
jest to bardzo wartościowe. Wiem, że
taka literatura zmieniła życie wielu osób i zainspirowała je do tworzenia
wybitnych kreacji. Potwierdziliby to moi liczni koledzy, ale aktualnie nie mogą
rozmawiać. Mam nadzieję, że podobało wam się w naszym piekiełku, moi kochani!
Fantastyczne opowiadanie, chyba jak na razie moje ulubione. Niesamowicie daje do myślenia i skłania do refleksji nad naszym własnym życiem i naszymi wyborami. Czytelnik po przeczytaniu automatycznie zastanawia się nad światem który nas otacza i który sami budujemy. Mistrzowskie zakończenie!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Naprawdę miło przeczytać, że mój utwór wywiera aż takie wrażenie, to dla mnie prawdziwy sukces.
UsuńBardzo ciekawa wizja z wykorzystaniem struktury piekła Dantego i przeniesieniem go do współczesności. Opowiadanie daje do myślenia i uważam,że każdy może wyciągnąć z niego coś dla siebie. Jestem ciekawa kolejnych tekstów!
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę wdzięczna za tak ciepły komentarz. Nie ma to jak usłyszeć taką opinię o własnej pracy, aż się chce rzucić wszystko i wracać do pisania!
Usuń